My nie, my nie i ja też…

tak pokrótce można streścić przebieg dzisiejszego spotkania w sprawie fermy trzody chlewnej na krańcach Kalska i Brzezia.
– My nie – to znaczy mieszkańcy okolicznych wsi i Gminy Sulechów, my nigdy nie poddamy się i będziemy walczyć o godne życie w swojej okolicy, we własnych domach.
– Ja też – to z kolei właściciel a raczej jego wspólnik, który nie przyjmuje do wiadomości takiego rozwiązania, żeby tu nic się nie działo skoro prowadzą działalność gospodarczą.
W spotkaniu z mieszkańcami wzięli udział właściciele i inwestor.
Dobre wieści ponadto są takie, że nie 36 a jedynie 21 tysięcy świń(!) to po pierwsze. Po drugie to: jak nie świnie to krowy w dużej ilości(!!). Uwaga, krowy produkują więcej metanu niż świnie.
Jakby nie było sprawa nie rozwiązała się i nadal trzeba zbierać podpisy po protestem (apelem) w necie i na papierze (proszę nie dublować podpisów).
W spotkaniu w Kalsku, które zakończyło się jakieś dwie godziny od rozpoczęcia (inwestor musiał wyjść przed 20-tą) uczestniczyło około 150 osób (znacznie więcej niż miesiąc temu). Sala była przygotowana na taką ilość gdyż wyniesiono stoły i zastawiono ją krzesłami. Zatrważające jednak jest (chyba) to, że w tak ważkiej sprawie decydującej o przyszłości całej Gminy Sulechów, było tak mało radnych utrzymywanych z naszych podatków. Istotny bardzo był udział w zebraniu obu burmistrzów i kierownika Wydziału Gospodarki Komunalnej, Rolnictwa i Ochrony Środowiska. Z sołtysów Gminy Sulechów było chyba ze trzech, może czterech.
Jak powiedział nam po, sołtys Brzezia:
– „Konkluzja po dzisiejszym spotkaniu – zbieramy podpisy dalej do końca stycznia. Jeśli będzie potrzeba i dłużej.
Z ciekawostek zebrania mamy również taką:
Inwestor stwierdził, że w ogóle nie spodziewał się protestu a już na pewno nie tak licznego.
Stowarzyszenie Czysty Sulechów, zostało uznane za stronę w tym postępowaniu i nie ma zamiaru odpuścić.
Inwestor zapewnił, że nie będzie upierał się przy przedsięwzięciu wobec tak dużego sprzeciwu lokalnej społeczności.
Zatem pozostaje nam czekać na decyzje decydentów i ewentualne odwołania właścicieli terenu czy inwestora. Tymczasem podpisujemy dalej listy papierowe (w sklepach, u sołtysów) a także w internecie TUTAJ

zdjęcia ze strony Sołectwo Kalsk