Wyzysk na miłości

Moje dziecko narodziło się z miłości, nie z niepełnosprawności – to słowa jednej ze zwolenniczek protestu opiekunów osób z niepełnosprawnością.

Opiekunowie, a raczej w przeważającej większości opiekunki, już po raz czwarty manifestowali pod Pałacem Prezydenckim. Domagali się Oni, m.in., by zniesiono zakaz łączenia pobierania świadczenia pielęgnacyjnego z zarabianiem pieniędzy.

Uczestniczki i uczestnicy protestu, którzy pomimo wietrznej pogody, zgromadzili się 18 lutego na Krakowskim Przedmieściu, mówili o tym, że chcą, by polskie prawo uwzględniało to, że osoba z niepełnosprawnością i jej opiekun to dwie osobne osoby, które mają prawo do godności i równych praw z innymi członkami społeczeństwa. Także prawa do pracy.

– Nie ulega wątpliwości, że osoby opiekuńcze powinny mieć prawo do pracy i do pobierania świadczenia pielęgnacyjnego za swoją pracę opiekuńczą, która w państwie polskim nie jest nawet nazywana pracą — mówiła Karolina Kosecka, organizatorka protestu, siostra mężczyzny z autyzmem.

Protestujący podkreślali, że w tej chwili świadczenie pielęgnacyjne w wysokości 2 458 złotych jest wypłacane nie za pracę opiekuńczą, ale za rezygnację z pracy zarobkowej. Wprost nazwali obecny stan rzeczy oszczędzaniem i wyzyskiem ze strony państwa, które może sobie na to pozwolić, bo opiera swą politykę na bezgranicznej miłości opiekunów do osób z niepełnosprawnością.

Na tej miłości zbudowany jest specyficzny rodzaj wyzysku, bo wiadomo, że my nie możemy zastrajkować, nie możemy powiedzieć, że od dziś nie zajmujemy się swoimi bliskimi — powiedziała Joanna Dryjańska, jedna z uczestniczek protestu, mama trzech osób w spektrum autyzmu. Z góry układa się warunki, na których my będziemy żyć. Chciałabym, żebyśmy razem wypracowali nowy sposób bycia w tym systemie – podkreśliła.

Więcej o proteście i postulatach opiekunów osób niepełnosprawnych na www.niepelnosprawni.pl skąd i ten tekst został zapożyczony aby poszerzyć krąg zainteresowanych tych problemem bo cała masa opiekujących się niepełnosprawnymi otacza nas codziennie.

WJW