Sugerując się właśnie tym zawołaniem od wielu tygodni (żeby nie powiedzieć miesięcy) wzorem przybytku zielonogórskiego próbował ugryźć ten temat. Próbował bo widząc ile jedzenia się uratowało w Zielonej Górze i ile osób na tym skorzystało wiedział że to trafiona inwestycja. Raz z większą a raz z mniejszą energią ale próbował. Rozmawiał z różnymi osobami, załatwiał zakup lodówki, lokalizację, prąd i co najważniejsze dostawców potencjalnego jedzenia które ze względu na brak zagospodarowania lądowało w odpadach. Rozmawiał tu i tam i w końcu drgnęło albo inaczej mówiąc: wszystko zaczęło się układać w całość. Tu od razu należy podziękować: Pani Joannie z Cigacic, Panu Wojtkowi z Sulechowa i Pani Marcie z Rudgierzowic(?), Panu Zbyszkowi z Sulechowa. Poza tym Pani Monice i jej małym pomocnikom (na zapas), Pracownikom Biblioteki Publicznej Gminy Sulechów i wszystkim tym którzy w przyszłości doniosą coś do Jadłodzielni. Tak, jadłodzielni bo o niej właśnie tu piszę. Wymienieni – wszyscy po kolei i każdy z osobna ma swój wkład w to dzieło, które przyczyni się do nie marnowania jedzenia tylko dzielenie się nim ze wszystkimi potrzebującymi. Tym potrzebującym również dziękujemy za to że będą odbierać je z tych pomieszczeń, które są na wskroś estetyczne i czyste. Niech tak też pozostaną.
Mamy gorącą nadzieję, że nikogo nie pokusi o zdemolowanie tego co pięknie może służyć jednym i drugim.
Brawo Waldek Włodek, któremu się nie przelewa a podzieli się z drugim.
Jacek Dobrzyński