Konkurencja się wykrusza

Jak kiedyś słynna radiowa Trójka prawie z dwucyfrowym wskaźnikiem słuchalności spadła „nagle” do progu około 2%, tak samo obecnie (po przejęciu przez jedynie słuszną partie narodu) dzienników niepolskich, w dół leci poczytność Gazety Lubuskiej. „Dobrozmianowcy” przejęli gazetkę i robią porządki. Naczelny (jż*) z wiceprezesa pisowskiego radia zachód rozgościł się na fotelu szefa lubuskiej i uczy „starych” dziennikarzy” jak się pisze! Nie w smak jest to niektórym (w pełni się zgadzam) więc po wysłuchaniu ofert „nie do odrzucenia” – odrzucają je i odchodzą z „polskiej” gazety (w pełni popieram).

Poniżej przedstawiam obszernie sprawę redaktora sportowego z ww. pisemka, który od 31 lat pisał w tym dzienniku. Panie Andrzeju – jestem z Panem.

Kochani! (pisze Andrzej Flügel)
Serdeczne dzięki za wszystkie piękne wasze wpisy pod moim ostatnim sportowym felietonem jaki ukazał się na łamach ,,Gazety Lubuskiej”. Powodem zaprzestania publikowania w mojej, od niemal 31 lat gazecie, była decyzja nowego redaktora naczelnego o wycofaniu na dwie godziny przed drukiem mojego sobotniego felietonu, które w tym samym miejscu ukazywały się nieprzerwanie od 15 lat. Niestety ,,dobrozmianowy” redaktor naczelny nie powiadomił mnie o tym, co w porządnym, standardowym dziennikarstwie się nie zdarza. To prawda, że potem przeprosił mnie za to i zaprosił na rozmowę. Niestety, usłyszałem podczas niej trzy propozycje: 1. ,,Pan Bogdan” na wysłać Czytelnikom kartkę, że jest na wakacjach i felietony być może wrócą we wrześniu: 2. Mam pisać je dalej, ale poruszać tylko sprawy lokalne ewentualnie społeczne, bez polityki; 3. Mogę pisać co chcę, ale przed oddaniem tekstu wydawcy musi je zaakceptować redaktor naczelny. Jak widzicie wszystkie propozycje były ,,do odrzucenia”., Nie mogłem się zgodzić na cenzurę, której nie doznałem nigdy przez ponad 30 lat pracy, nie chciałem też porzucać felietonu sobotniego. Żeby być sprawiedliwym redaktor naczelny nie zwolnił mnie ale nakłaniał żebym pisał dalej, ale tylko o sporcie. Nie mogłem się na to zgodzić szczególnie w zestawieniu z tym jak się wobec mnie zachował wycofując mój tekst i mając w perspektywie zapowiedzianą cenzurę moich tekstów. Podjąłem więc trudną dla mnie decyzję o zaprzestaniu współpracy z GL. Przyznam się, że nie spodziewałem się, że tak pożegnam się z gazetą, która mi wiele dała przez lata, ale dla której też starałem się jak mogłem robić coś dobrego. Jestem może naiwny, ale kiedy usłyszałem od zastępcy redaktora naczelnego, że teraz jest pluralizm i gazeta otwiera się na innych Czytelników, ale ci którzy myślą inaczej będą mogli dalej czytać moje felietony, mimo tego co wyrabiają harcownicy ,,dobrej zmiany”, uwierzyłem. Ten pluralizm i otwarcie na wszystkich Czytelników trwało trzy tygodnie. Redaktor naczelny powiedział, że w tym zatrzymanym felietonie ,,pojechałem po bandzie”. Oceńcie sami czytając ten wywalony już z łamów felieton. Oto on:Zakola i meandryNie ma się czemu dziwić…Pan Bogdan – usłyszawszy, że minister i premier rządu omawiali sprawy urzędowe, korzystając z prywatnej skrzynki mailowej, a ich korespondencja wyciekła i stała się publiczną – postanowił już się niczemu nie dziwić. Kiedy tak pomyślał, że w każdym normalnym kraju po czymś takim poleciałyby głowy, a nasi mówią, że oni są OK i praktycznie robili wszystko według procedur, doszedł do wniosku, że widząc, co się dookoła nas dzieje od prawie sześciu lat, zbyt wiele wymaga.Przecież czego spodziewać się po ekipie, którą z siedziby partyjnej dowodzi generalissimus. Człowiek, bez woli którego nic się u nas nie dzieje. Jest ogarnięty swoją wizją funkcjonowania kraju, daleko odbiegającą od tego, co dzieje się w starych demokracjach. Obsadzaniem swoimi ludźmi wszystkich instytucji. Jest pamiętliwy, zdrady przebacza, ale tylko nielicznym – tym, którzy się ukorzą i w rewanżu spełnią każdą wolę. Nie toleruje mających własne zdanie – ci są grillowani i odsuwani. Otacza go tłum miernot i pochlebców, mówiących, że prezes zawsze ma rację. Premier, w odróżnieniu od swoich poprzedników, którzy mijali się z prawdą, zwyczajnie kłamie. Robi to systematycznie, tak jak ostatnio, kiedy mówił, że dogadał się z premierem Czech i kryzys związany z kopalnią Turów został zażegnany. Minister do spraw służb specjalnych zaczął karierę z trzyletnim wyrokiem, ale został ułaskawiony przez prezydenta zanim wyrok stał się prawomocny, co było ewenementem nie tylko w historii naszego kraju. Wiceminister zdrowia zakupił od handlarza bronią respiratory, których ten nie dostarczył w zapowiadanej liczbie, a te, które załatwił, okazały się szmelcem. Mimo to spokojnie sobie odszedł, ale powrócił już jako szef od cyfryzacji, czyli awansował. Człowiek zarządzający wojskiem narobił tyle głupot, że nawet ci z jego matecznika w końcu go wywalili. Następca fajnie wygląda, ale tylko na defiladach, a nasza marynarka wojenna jest w takim stanie, że jedyny okręt podwodny lepiej żeby się nie zanurzał, bo już się może nigdy nie wynurzyć. Minister kultury ochoczo przyznaje datacje, ale tylko tym, którzy popierają władzę. O ministrze edukacji nawet lepiej nie wspominać, bo jego narodowo-katolickie skrzywienie jest czymś, co powinno go już na starcie dyskwalifikować. Minister sprawiedliwości jedzie już bez trzymanki. Usuwa sędziów mających własne zdanie, desygnując na ich miejsce wiernych sobie. Z prokuratury zrobił zbroje ramię partii, a przed podjęciem śledztwa, tak jak ostatnio w sprawie wyborów kopertowych, z góry mówi, że nie było przestępstwa. I w takim kraju żyjemy.Tak więc pan Bogdan już się niczemu nie dziwi i obiecuje w tym wytrwać do końca…PS Oczywiście nie zamierzam przestać. Sportowy felieton będzie się ukazywać w czwartki a ,,Pan Bogdan” odwiedzi was w soboty, Oczywiście na facebooku. Trzymajcie się, bo biorąc pod uwagę co ,,dobrozmianowcy” wyczyniają czekają nas ciężkie czasy
.

Ja osobiście mogę Państwa zapewnić, że jeśli Pan Andrzej Flügel, zgodzi się na publikację swoich materiałów poza portalem społecznościowym to będzie on tu dostępny z pełnym imieniem i nazwiskiem autora. Zapewniam, że z wielką lubością czytałem jego felietony od lat…

Waldek Włodek