Klątwy … cz. 6

Obowiązki służbowe a czasami warunki zdrowotne nie pozwalają niekiedy ludziom realizować swoich pasji. Czasami też zwykła złośliwość rzeczy martwych tak czyni, że jesteśmy bezsilni. Nie mniej, nie więcej jednak po pokonaniu wszelkich przeszkód Nasza sulechowianka inspirowana rysunkami innej sulechowianki poczyniła kolejną część (to już VI) opowiadania o tajemnicy ratuszowej fontanny:

Adam Marszałek i Joanna Franz siedzieli w milczeniu w malutkim pokoiku policjanta. Na szafce obok stał czajnik z wodą, która właśnie się zagotowała. Chcesz kawy? – zapytał Adam. Nie – odparła krótko Joanna. Mnie też ta sprawa nie daje spokoju, ale nie mamy żadnych innych śladów. Musimy szukać dalej – mężczyzna próbował rozładować atmosferę. Mamy ślady. Mamy zeznania Wandy Kwiatkowskiej – powiedziała policjantka – Kwiatkowska jest co prawda wiekowa ale… ani nie wygląda na wariatkę, ani nie ma żadnej dokumentacji medycznej, która wskazywałaby na jej niepoczytalność. Ten ślad z wyznawcami lwa trzeba sprawdzić.
Joanna daj spokój. To małe miasteczko, jacy wyznawcy lwa? To jakieś banialuki – Adam patrzył na koleżankę z pobłażaniem.
Mam na swoim koncie kilkanaście rozwiązanych spraw, z których w większości ujęliśmy sprawcę. I uwierz mi, że dzięki takim jak mówisz „banialukom” rozwikłaliśmy część z tych zagadek – Joanna zrobiła pauzę, po czym dodała – i przypominam ci, że to ja nadal to tu dowodzę, więc ślad z sektą będziemy badać i zobaczymy do czego nas to doprowadzi.
Ton Joanny i sposób mówienia zmroził Adama Marszałka na chwilę, ale zdał sobie sprawę, że współpraca z komisarz Franz nie będzie taka łatwa jak myślał. To już nie była Kamila z liceum, z którą można się było pośmiać przy tanim winie. Teraz to była praca, a Joanna brała ją bardzo poważnie. Wiedział, że tym razem trzeba będzie się bardziej przyłożyć.
Krystyna stała przed sznurem z praniem i pocierała siniaka na prawej ręce. Mąż szarpnął ją ostatnio tak mocno, że teraz musiała nosić sukienki z długim rękawem, mimo nieludzkiego upału. Martwiło ją, że Tomasz coraz częściej pił i coraz częściej przyprowadzał do domu kolegów. Ona musiała wtedy latać koło nich i uśmiechać się na ich obleśne zaczepki. Najbardziej nie lubiła Romana. Facet był robotnikiem w tartaku i zupełnie nie rozumiała co może go łączyć z jej mężem. Przecież Tomasz, mimo wszystkich swoich wad był kulturalnym i wykształconym człowiekiem. Z rozmyślań wyrwał ją płacz córki. Ostatnio była marudna i budziła się o wiele za wcześnie z popołudniowej drzemki. Krystyna nie mogła z niczym zdążyć i złościła się na małą. Kochała Nastkę nad życie, ale kiedy marudziła kilka dni z rzędu doprowadzała ją na skraj załamania nerwowego. Syn miał już na szczęście siedem lat i był samodzielny, nawet za bardzo. Krysia zawołała w kierunku domu: już mama idzie…

autor Anna Zwiahel

Joanna patrzyła na zdjęcie odciętej dłoni. Wyniki sekcji wskazywały na to, że ręka została odcięta ostrym narzędziem o nieregularnej powierzchni. Wszystko wskazuje na to, to była to piła łańcuchowa – powiedziała pani komisarz. No tak, ale nie ma śladów materiału, kurtki, ani koszuli czy sukienki. Może odcięto ją w domu – powiedział Adam. Albo latem – dodała Joanna
Latem? Myślisz, że ktoś tak długo przetrzymywał rękę? – zdziwił się Marszałek. Sekcja wykazała, że ręka była zamrożona i nie wiadomo, kiedy tak naprawdę ją odcięto. Zakładaliśmy, że skoro mamy mróz, to ręka po prostu zamarzła, ale to wcale nie musiało być zimą. Zobacz – Joanna pokazała na zdjęciu resztki różowego lakieru – na takie kolory maluje się raczej latem albo wiosną. Zresztą widać, że ta kobieta nie malowała często paznokci. Tego nie wiemy – powiedział Adam. Nie wiemy, ale kobiety, które często malują paznokcie robią to dokładnie, wycinają skórki, dbają o to, aby lakier dobrze się trzymał. – Komisarz Franz wzięła łyk herbaty i zaczęła przechadzać się po pokoju. – Załóżmy, że ta kobieta szła na jakąś imprezę, może ślub?
Na weselach zdarzają się różne rzeczy – przerwał jej kolega – słyszałem, że jeden facet odciął drugiemu ucho jak ten malarz, jak on miał? …Van Gogh, ale nie sądzę, żeby to był wypadek na weselu – Joanna popatrzyła na Adama z wyrzutem, że przerwał jej wątek. Dlaczego? Bo ktoś by to zgłosił. Zwłaszcza w gronie pijanych ludzi panika szybko wybucha. Sądzę, że to się wydarzyło po jakiejś imprezie i to dość długo po – mówiła z przekonaniem Joanna.
Mówisz tak, jakbyś tam była – dodał policjant. To tylko przypuszczenia. Zdarty lakier, więc pewnie nie miała zmywacza, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że kobieta nie malowała zbyt często paznokci. – ciągnęła komisarz Franz. Adam chciał o coś zapytać, ale w tej chwili zadzwoniła komórka Joanny...
Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Kobieta odebrała i przedstawiła się, po czym wyszła na korytarz. Jej skóra była blada, a mimika twarzy zdradzała napięcie. Między brwiami zarysowała się gruba zmarszczka. Czego chcesz? – rzuciła do telefonu Mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia. Jestem w Polsce. Musimy się spotkać. – mówił męski głos w słuchawce. Nie mam czasu. Poza tym nie ma mnie w Warszawie – mówiła chłodnym głosem Joanna. – Poza tym sprawa jest zamknięta. – dodała. Daj spokój Aśka. Załatwmy to i będziesz zupełnie wolna – głos w słuchawce przybrał zabawny ton. Jestem już zupełnie wolna i nie muszę się z Tobą spotykać. Pozostaje jeszcze kwestia samochodu – głos zrobił się zimny i konkretny. Weź go sobie. Jest twój. Żegnam – Joanna chciała się rozłączyć, ale głos jej nie pozwolił. Chcę mieć to na piśmie – mówił mężczyzna. Wyślij dokumenty na komendę w Sulechowie – powiedziała Joanna ściszając głos, bo ktoś zbliżał się korytarzem. O, no proszę. Pojechałaś do rodziców? – głos znowu przybrał zabawny ton. Nie twoja sprawa – Joanna rozłączyła się nie czekając na odpowiedź i zaklęła pod nosem – skurwiel! Zza drzwi wychylił głowę zaciekawiony Adam.
– Wszystko w porządku? Tak – burknęła Joanna.
Na pewno? – zmartwił się Adam – Kiepsko wyglądasz.
Na pewno! Wracajmy do pracy. Joanna weszła do pokoju, chwyciła kubek z herbatą, ale po jednym łyku skrzywiła się z obrzydzeniem i kliknęła włącznik czajnika, żeby zagotować wodę. Nie cierpiała zimnej herbaty.

Na podłodze w salonie rozłożone były wycinki starych gazet, duży arkusz białego, technicznego papieru, kolorowe flamastry i długopisy. Chłopcy siedzieli w skupieniu i doklejali kolejne wycinki gazet. Daniel pisał coś flamastrem przy wielkim czerwonym kółku na środku. Igor oglądał gazety, a Marek serfował po internecie. Źle to robimy – krzyknął Igor – musimy zacząć jeszcze raz. – Niby dlaczego? – zapytał Marek, nie odrywając oczu znad laptopa. Bo to sprawca powinien być najważniejszy, a nie ofiara – wytłumaczył, spokojnym jak na niego tonem, Igor.Mamy tylko ofiarę. O sprawcy nic nie wiemy, a o ofierze jednak trochę więcej. A jak ty sądzisz? – zapytał Marek, zwracając się do Daniela. Myślę, że Marek ma rację – powiedział po krótkim zastanowieniu Daniel i dopisał coś na kartonie. Przed chłopcami widniała kartka, na której w centralnej części umieszczone było zdjęcie rudej dziewczyny w rozpuszczonych włosach. Zdjęcie wycięto nieporadnie z gazety, a wizerunek dziewczyny był przecięty w miejscy, gdzie kobieta miała machającą do fotografa rękę. Wycinek z gazety był obrysowany czerwonym flamastrem, którym przed chwilą Daniel dopisał pod wizerunkiem dziewczyny: Kobieta najprawdopodobniej wiek od 20 do 40 lat. Kiedy chłopcy zobaczyli napis zdziwili się: Skąd to wiesz? – Zapytał Igor. Myślę, że zgaduje – odparł Marek – zazwyczaj ofiary mają od 20 do 40 lat. Co ty tam wiesz – powiedział Daniel – za dużo się naoglądałeś kryminałów. W prawdziwym życiu mają 60 i więcej. Taaa, na pewno – zarechotał Igor – kto chciałby zabijać staruchów, którzy i tak nad trumną wiszą? Ale serio, skąd to wiesz ?– dopytywał Marek Od ojca. On gada przez telefon tak głośno, że każdy by go usłyszał, nawet Igor – powiedział z ironicznym uśmiechem Daniel. Zajebiście śmieszne – odparł Igor. Chłopcy siedzieli nad kartką papieru i wypisywali wszystko co ich zdaniem mogło się wiązać z ofiarą. Część informacji wyglądała przyzwoicie, ale część, to były domysły, a nawet głupie podpisy pod zdjęciami. W pewnym momencie Igor wycinając jakieś zdjęcie z lokalnego tygodnika wykrzyknął:
-ej chłopaki patrzcie! Chłopcy rzucili się na gazetę i zaczęli czytać. Po chwili zapadło całkowite milczenie. – To niemożliwe… – wyszeptał Daniel…