Klątwa … cz.2

Pani Monika nie daje nam długo czekać. Mamy już drugą część nieźle zapowiadającego się kryminałku sulechowskiego prosto z … Wrocławia.
Dziś Klątwa sulechowskie lwicy v.2

Krysiu kochanie zrób proszę rosół na obiad – łagodny głos Tomasza dochodził z dużego pokoju ich niewielkiego domu. Kobieta w pierwszej chwili zadrżała, ale kiedy zorientowała się, że mąż ma dobry humor to zabrała się za robienie obiadu. Związała nad karkiem długie rude włosy i wyciągnęła z lodówki kurczaka. Odetchnęła z ulgą. Ta niedziela zapowiadała się dobrze. Nigdy nie uważała się za ładną. Figurę miała przysadzistą z wielkimi udami i małymi piersiami do tego była wysoka i z daleka przypominała bardziej mężczyznę niż kobietę. Talia zarysowywała się nieznacznie, ale znikała pod źle skrojonym ubraniem. Miała rzadkie, długie, naturalnie rude włosy, haczykowaty nos i płaską, usianą piegami twarz. Wielkie zielone oczy były niekwestionowanym atutem Krystyny. Jej mąż natomiast był typowym amantem w stylu latino. Nie było kobiety, która się za nim nie oglądała. To, że wybrał Krysię na swoją żonę było dla niej jak niesamowity prezent od Mikołaja, który niespodziewanie przyszedł w czerwcu. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Do tego weterynarz. Czy była w nim zakochana? Nie zadawała sobie takich pytań. Chciał ją. To musiało jej wystarczyć. Tomasz był oczywiście wspaniały, tylko czasem miał zły humor, albo Krystyna zrobiła coś tak głupiego, że wpadał we wściekłość. Nigdy jej tak na serio nie uderzył, po prostu dawał kary. Nigdy nie było wiadomo co go wyprowadzi z równowagi, albo co uraduje i ucieszy. Kiedy był w dobrym humorze był czuły i kochający. …Na sulechowskim posterunku Adam siedział nad dokumentami – znowu ktoś zbił szybę w sklepie naprzeciwko dawnego rybnego – ale myślał bez przerwy o ręce spod paszczy ratuszowego lwa. Ciało z odciętą ręką, a Bóg wie czym jeszcze, musi się kiedyś znaleźć. Chociaż zimą mogło zamarznąć, albo rozszarpały je głodne o tej porze roku zwierzęta. Atut miasta położonego w najbardziej zalesionym województwie w Polsce, w tym wypadku okazał się przekleństwem. W przepastnych lasach mógł zaginąć każdy, a odnalezienie ciała może potrwać tygodnie, albo miesiące. Z rozmyślań wyrwało go brzęczenie komórki. To szef lubuskich kryminalnych informował bez zbędnych wstępów:
Jutro podeślę wam moich nowych ludzi. Będzie nimi dowodziła Joanna Franz z centrali. Proszę przygotować dla Pani kapitan dogodne miejsce i dołożyć wszelkich starań, żeby nasza komenda i pański posterunek zostały jak najlepiej zapamiętanie i ocenione. Zrozumiano?
Zrozumiano, ale… – Adam nie zdążył odpowiedzieć, bo usłyszał dźwięk przerwanego połączenia. Miał świadomość, że śledztwo w sprawie potencjalnego zabójstwa utkwiło w martwym punkcie. Wojewódzcy kryminalni nie dawali sobie rady, co powodowało nerwowość, i na komendzie w Zielonej Górze, i na sulechowskim posterunku. Ale tak naprawdę nie było nawet wiadomo do kogo należała odcięta ręka. Nie dało się zbadać DNA, bo do tego trzeba mieć materiał porównawczy, a takiego nie mieli ani w Sulechowie, ani w Zielonej Górze, ani jak podejrzewał Adam, w żadnym innym miejscu, przynajmniej na razie.

A. Zwiahel – Sulechów

Krysia szykowała rosół, kiedy usłyszała płacz dziecka. Wbiegła do pokoju i zobaczyła, że Nastka siedzi na dywanie zwinięta w kłębek i trzyma się za nóżkę. Co się stało? – zapytała męża, który wpatrywał się w telewizor i nie reagował na płacz dziewczynki. Nic jej nie będzie. Pewnie nadepnęła na klocek – Tomasz nawet nie zerknął na Krystynę, tylko z uśmiechem śledził rozgrywki piłki nożnej w lokalnej telewizji telewizji. Nastka coraz głośniej popłakiwała. Krysia chciała wziąć małą na ręce, kiedy poczuła szarpnięcie. Tomasz mocno chwycił żonę za ramię: Zostaw ją. Powiedziałem, że nic jej nie będzie. – wycedził przez zęby nadal nie patrząc na żonę. Ależ kochanie przecież malutka jest… – mówiła przymilnym głosem Krysia, ale Tomasz już wstał, zabrał z jej bezwładnych ramion dziecko i bez słowa posadził znowu na podłodze. Dziewczynka przestała płakać i w zdrętwieniu przyglądała się całej sytuacji. Kiedy mówię, że masz ją zostawić, to masz ją zostawić.
Jasne? – syczał. Ale chciałam tylko, żeby… – próbowała się bronić Krystyna. W tym momencie Tomasz uderzył żonę w twarz na co Nastka rozpłakała się w głos. Mężczyzna wpadł w furię. Cedząc przez zęby słowa powoli zaciskał pięści. Dobrze sama tego chciałaś. Zabieraj ją i wynocha mi z domu natychmiast, bo obie pożałujecie! Mała Nastka nadal płakała, kiedy Krystyna wychodziła z nią z domu. Z salonu usłyszała jeszcze Tomasza:- nawet kurwa we własnym domu nie można w spokoju pooglądać telewizji. Krysia cichutko wyszła z domu tuląc do siebie dziecko, które cichutko chlipało. Ostatnio w jej mężu zaszła jakaś zmiana. Czuła to, ale myślała, że może jej się przywidziało. Nigdy jej nie uderzył, no przynajmniej nigdy mocno. Bała się, ale w myślach uspokajała – to dobry człowiek tylko znerwicowany i ma okropnego szefa, to pewnie przez tę nową pracę. Na pewno wszystko się dobrze ułoży. Tomasz się uspokoi i wszystko się jakoś ułoży. Przecież zawsze się jakoś układało….
cdn.
Monika Suder /styczeń 2021/